sobota, 7 kwietnia 2018

Szaleństwo istnienia | Dygot, Jakub Małecki

Czasem tak jest, że sięga się przypadkowo po jakąś nieznaną książkę pisarza, o którym się wcześniej nie słyszało, no i jakoś tak wychodzi, że się całkowicie wsiąka w wykreowany przez niego świat, a w międzyczasie przejeżdża nas walec drogowy, tak że po przeczytaniu mało co  z nas zostaje. Ja tak miałam z Dygotem.

W przypadku tej książki trudno mówić o fabule. Jest to historia rodzin Łabendowiczów i Geldów na przestrzeni trzech pokoleń. Nie są to jacyś herosi codzienności, jednostki wybitne, raczej sąsiedzi babci na wsi czy my w "gorszych momentach". Próbują jak najlepiej przeżyć swoje życie, pracują, kochają, zdradzają, boją się, uciekają, a w końcu umierają na raka albo w fotelu przed telewizorem. Chyba to właśnie przez swoją realistyczność aż tak przyciągają, że chce się za wszelką cenę znać zakończenie książki. Małecki popełnił ponadto jeszcze jeden świetny ruch umiejscawiając wszystko w przestrzeni niewielkich miejscowości.

Autor świetnie nakreślił realia prowincjonalnej pipidówki, gdzie każdy każdego zna i o wszystkim wie, gdzie ludzie troszczą się o hektary, zwierzęta hodowlane, czy krowa się ocieli, czy dzieci pójdą do szkoły. Wieś jest też świetnym gruntem do wprowadzenia elementów lekko magicznych, surrelistycznych i groteskowych, bo cóż jak nie wieś jest kolebką ludowej zabobonności? I tak przekleństwo Niemki powoduje narodziny albinosa, Cyganka przepowiada przyszłość albo rzuca uroki, stara wariatka odznacza się niewiarygodną wiedzą, koń rażony piorunem zwiastuje nieszczęście. W innym środowisku powiedzielibyśmy - zbieg okoliczności, ale w życiu bohaterów to coś w rodzaju magii.

To co mi przeszkadzało w książce to klimat wszechobecnego nieszczęścia. Ogólnie atmosfera jest ciężka i przygnębiająca, i nawet mi się podobała, ale nie ma w niej równowagi. Wszystko, co spotyka bohaterów kończy się tragicznie, ślub, narodziny dziecka, wyjście z nałogu - fajnie, ale za dwie strony dostaniecie raka i umrzecie w nędzy (trochę przekoloryzowałam, ale mniej więcej tak to wygląda). Rozumiem, ze życie nie jest wcale kolorowe, ale miło byłoby przeczytać o chociaż jednej postaci, która w końcu staje się szczęśliwa.

Czytając Dygot miałam skojarzenia z motylem albo chrabąszczem, które wyglądają ładnie i mogę się w nie wpatrywać z fascynacją, a mimo to jest w nich coś obcego i trochę obrzydliwego. Taka też jest książka Małeckiego, napisana przepięknym, poetyckim stylem, mądra, wiarygodna, obnażająca prawdę o ukrytym w ludziach okrucieństwie i pięknie codziennego życia, ale jednocześnie odrzucająca naturalizmem, pokazująca cierpienie i śmierć. Jak najbardziej polecam i jestem ogromnie ciekawa innych książek autora.

 mi dało przeczytać! :D

13 komentarzy:

  1. Czytałam wiele dobrego na temat twórczości tego autora, ale sama niestety jeszcze nic, co wyszło spod jego pióra nie pytałam. Po Twojej recenzji myślę, że swoją przygodę z Jego książkami zacznę właśnie od tego tytułu. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak z pozostałymi książkami autora, ale Dygot zdecydowanie warty przeczytania!

      Usuń
  2. Wiele osób zachwyconych jest prozą Małeckiego, ale ja się boję. Źle radzę sobie z przygnębieniem i świadomość tego, że czego by bohaterowie nie robili, dobrze się to nie skończy, mocno mnie zniechęca do sięgnięcia po "Dygot". Warto na pewno, ale czy ja na pewno chcę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to lepiej nie czytaj, bo książka raczej przygnębiająca, może inne pozycje autora mniej smutne?

      Usuń
  3. Już od dawna chodzą za mną książki Małeckiego, a mimo to jeszcze nic nie przeczytałam spod jego pióra. Muszę koniecznie to zmienić, bo bardzo ciekawią mnie jego powieści! :)

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie,
    oliviaczyta

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaciekawiłaś mnie, choć nie brałam tej książki do tej pory pod uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo, że książkę kojarzę od dawna (za sprawą tej cudownej okładki) to jakoś nigdy nie zwróciłam uwagi na to, o czym tak naprawdę jest. Dawno nie czytałam czegoś podobnego, i twoja opinia zdecydowanie zachęca mnie żeby po tę pozycję w najbliższej przyszłości sięgnąć, szczególnie, że ta atmosfera wiecznego nieszczęścia brzmi jak Vonnegut minus humor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kojarzyłam okładkę ale nie miałam żadnych specjalnych oczekiwań, myślałam że to będzie bardziej młodzieżówka :) jakbym miała porównywać to trochę przypomina Tokarczuk

      Usuń
  6. Za każdym razem jak patrzę na tę okładkę, to mam wrażenie iż widzę jakieś pisemko modowe i mi się odechciewa.
    Książkę już niejednokrotnie mi polecano i się zastanawiałam nad kupnem audiobooka, ale jak tak czytam i mam już na koncie "Rdzę" autora, to wydaje mi się, że fabuła bardzo podobna, a przynajmniej w podobnym stylu. Zastanawiam się czy jest sens...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. faktycznie wygląda jak gazeta, wcześniej o tym nie pomyślałam xd dla okładki też bym jej nie kupiła xd
      no skoro inna jego książka tak o ci podeszła to nie czytaj, swoją drogą nie sądziłam że to taki monotematyczny autor :/

      Usuń
  7. Za Małeckiego dopiero będę się brać i chciałam zacząć własnie od Dygotu. Ale jak tak czytam o tym nagromadzeniu nieszczęść, to by mi ta lektura bardziej na jesień pasowała, bo lubię się dobijać w tym okresie ponurymi, nieszczęśliwymi książkami. :D

    OdpowiedzUsuń