Czym naprawdę jest miłość? Czy spotyka każdego? Czy miłość rani czy raczej leczy rany? Czy każda miłość jest taka sama? Czy to uczucie, które przetrwa wszystko? Marquez próbuje odpowiedzieć na wszystkie te pytania. Miłość uczynił główną bohaterką swojej powieści, w której o dziwo prawdziwego uczucia jest jak na lekarstwo.
Florentino zakochuje się w Ferminie, a ona odwzajemnia uczucie pod wpływem pisanych przez niego kwiecistych i uczuciowych listów. Na przeszkodzie staje ojciec dziewczyny, który córkę widzi jako panią z wyższych sfer, a nie żonę pospolitego biedaka. Fermina zostaje wysłana w podróż, a kiedy z niej wraca, odkrywa, że jej uczucie było tylko złudzeniem, a Florentino - rozczarowaniem. Wychodzi za mąż za młodego lekarza Juvenala. To dopiero początek opowieści, bo Florentino nie ma zamiaru rezygnować z Ferminy. Postanawia poczekać aż przeszkoda, czyli mąż bohaterki sam umrze, a w międzyczasie zbija fortunę, żeby udowodnić, że jest jej wart. Książka opowiada historię ich życia, ale tak naprawdę chodzi tu o jedno - miłość. Autor ukazuje najrozmaitsze oblicza tego uczucia, od dojrzewającej miłości małżeńskiej, poprzez zdrady, miłość przyjacielską aż po aspekty cielesne (opisane nadzwyczaj szczegółowo).
Nie jest to typowy romans, ani też typowa powieść, autor rezygnuje z mnogich dialogów na rzecz rozbudowanych opisów, snując historię życia małego południowoamerykańskiego miasteczka. Wplata mnóstwo mistycyzmu, ludowych przesądów i sennych urojeń, balansując na krawędzi realizmu magicznego. Styl to chyba najmocniejsza strona książki.
Za to bohaterowie mnie nie zachwycili. Florentino był najbardziej antypatyczny, przeświadczony o słuszności swojego uczucia, wiecznie cierpiący, a jednocześnie wykorzystujący każdą kobietę, jaką spotkał i oddający się bez ograniczeń przygodnym konatktom seksualnym. Fermina natomiast była dumna i zatwardziała do tego stopnia, że odtrącała miłość nie tylko męża, ale i własnych dzieci. Najbardziej polubiłam Juvenala, który mimo wad w odróżnieniu od pozostałej dwójki miał też jakieś zalety.
To, co mi się bardzo podobało, to przedstawienie miłości między małżonkami. Książka świetnie pokazuje, jak to jest razem się zestarzeć, i że miłość przytrafia się w każdym wieku. Poza tym ciekawym akcentem był opis małego miasteczka na Karaibach w XX wieku i to, jaki wpływ na mieszkańców miała kultura europejska.
Niestety nie zgadzam się (i bardzo mnie zniesmaczyło) z przedstawieniem miłości jako uczucia, które usprawiedliwia wszystko, łącznie z gwałtem czy wykorzystywaniem nieletnich. Nie wiem, może w tamtych czasach i tamtej kulturze nie było to szokujące, ale hołdowanie takim zachowaniom i przedstawianie ich jako coś normalnego albo wręcz pozytywnego jest niezgodne z moim poczuciem moralności i sprawiło, że oceniłam książkę niżej, niż miałam zamiar. Jeśli nie czytaliście nic Marqueza, polecam raczej Sto lat samotności niż Miłość w czasach zarazy.
Poległam przy tej książce. Nie dokończyłam jej i posłałam w świat, tak mnie znudziła i zniesmaczyła działaniami i zachowaniem Florentino. Może komuś innemu przypadnie do gustu ;)
OdpowiedzUsuńOj też mi działał na nerwy Florentino! Mi akurat się ją nieźle czytało mimo tego, że bohaterowie byli beznadziejni :)
UsuńNie czytałem jej, to jeden z moich literackich wyrzutów! :(
OdpowiedzUsuńMarqueza znam z "Szarańczy", "Stu lat samotności", "Rzeczy o mych smutnych dziwkach" czy "Kroniki zapowiedzianej śmierci". To naprawdę specyficzny pisarz, nie ma swojego stylu pisarskiego, a mimo to czytając go, od razu wiesz że to literatura wyższego rzędu. Bardzo ciekawa recenzja! Pozdrawiam i dodaje do obserwacji, ciekawy blog!
O, ja tylko znam "Sto lat samotności" i mnie urzekła, dlatego spodziewałam się, że "Miłość w czasach zarazy" będzie podobna, ale trochę się zawiodłam :/ ale masz rację, jego książki są bardzo specyficzne a jednocześnie na wysokim poziomie.
Usuńdziękuję :)
Podchodziłam do tej książki kilka razy i nie mogłam przez nią przebrnąć :( Za to w tym roku planuję przeczytać "Sto lat samotności" i mam nadzieję że tym razem pójdzie mi lepiej :)
OdpowiedzUsuńMoim zdanie "Stlo lat samotności" o wiele lepsza, bardziej magiczna i rozbudowana :)
UsuńTroszkę mnie zniechęciłaś tym "usprawiedliwianiem" gwałtów. Raczej nie zamierzam przeczytać tej książki, choć może sięgnę po coś innego tego autora.
OdpowiedzUsuńna szczęście to były tylko epizody, ale tak, takie dziwne zachowania były traktowane jako coś normalnego i mnie to trochę zniesmaczyło :| ale z tego co słyszałam, to warto się zapoznać z innymi książkami autora :)
UsuńNigdy nie czytałam Marqueza i żyłam w jakimś przeświadczeniu, że to klasa sama w sobie i cokolwiek jego autorstwa wpadnie mi kiedyś w ręce, to nic tylko czytać :D A tu proszę. Czuję się oszukana :C Nie powiem, żebym czuła się teraz specjalnie zachęcona do sięgnięcia po tę książkę xD
OdpowiedzUsuńno właśnie to jest chyba przykład na to, że nie wszystko co pisze dobry autor musi być dobre :D ale wiem, ze wielu osobom się ta książka podobała i ogólnie to była ok jeśli chodzi o styl ale reszta moim zdaniem słaba :O jeszcze przeczytam jakąś jego ksiązkę żeby ostatecznie wyrobić sobie opinię bo póki co jest 1 świetna i 1 słaba xd
Usuń