piątek, 16 lutego 2018

Co mnie wkurza w bohaterach książkowych?


Nawet najlepszy pomysł na fabułę, najciekawszy świat przedstawiony i najmądrzejsze przemyślenia mogą nie uratować książki, jeśli autor stworzy beznadziejnych bohaterów. No i niestety bardzo często się zdarza, że twórcy obdarzają postacie takimi cechami charakteru, które mnie odrzucają na kilometr.

Wielka przesada
Czyli kiedy autor pakuje w swoich bohaterów wszystko, co tylko możliwe. Nieraz spotkałam się z postacią, która była arcyinteligentna, piękna, ponętna, waleczna, z traumatyczną przeszłością, z chorobą psychiczną, tak że staje się po prostu karykaturą siebie. Chyba podpadają tu popularne Mary Sue, czyli bohaterki/bohaterowie bez wad, którym wszystko się zawsze udaje, nauka wszystkiego przychodzi łatwo i są stawiani jako wzór do naśladowania. Już zupełnie mnie odrzuca, jeśli przy takim "koksie" inne postacie są potraktowane jedynie jako tło. Świetnym przykładem są bohaterowie książek Gilian Flynn, a marysiuzm często się przewija w nastoletnich fantasy czy mangach.

Szare myszki
Przeciwieństwo poprzedniej cechy, czyli tworzenie bohaterów do bólu nijakich. W powieściach erotycznych czy romansach (które powinny doczekać się oddzielnego wpisu bo czasem szok co się tam dzieje) nie wyróżniające się, ciche, nieśmiałe kobiety, bez własnego zdania, uległe, w skrajnych przypadkach cechujące się bezgraniczną głupotą ALE jakimś cudem wszyscy się w nich zakochują, są obiektem pożądania i nagle znajdują się w centrum wydarzeń, chociaż przeczy temu jakakolwiek logika. W męskiej wersji - niepewni siebie, przeciętnej urody chłopcy lub mężczyźni, na których kobiety się wręcz rzucają, a oni sami stają na czele jakiejś rebelii czy rewolucji. Często zastanawiam się, jak to możliwe, że to właśnie takie bezpłciowe postacie (nieważne czy kobiece czy męskie, chociaż tych drugich jest mniej) napędzają fabułę i są dla niej kluczowym elementem.

Bohaterowie, którzy wmawiają nam, że są inni niż w rzeczywistości

To jest dla mnie chyba największy koszmar, kiedy postać jest wychwalana albo przez narratora, albo przez innych, albo nawet siebie samą, a jej zachowanie wcale tego nie pokazuje. To jest bardzo niekonsekwentna budowa postaci, z którą spotkałam się np. w Modyfikowanym węglu - bohater sam o sobie mówi że jest pozbawiony uczuć, zimny i wyrachowany, podczas gdy w rzeczywistości zachowuje się jak każda normalna osoba i troszczy się o bliskich.  

Atak klonów

To jest bardzo częste w książkach, gdzie jest dużo postaci i wątków politycznych albo w sci-fi, np. cyberpunku czy space operach (ostatnio mi to troszkę przeszkadzało w Głębi Podlewskiego). Autor wtedy ma kilka schematów, na których buduje bohaterów, tak że często wszyscy są tacy sami. Wiadomo, że niektóre profesje czy wątki wymagają osób o określonym charakterze, ale na litość boską, chociaż nie w jednej książce! To też zniechęca do danego pisarza/pisarki, bo mi osobiście nie chce się czytać książek, jeśli wiem, jakie charaktery tam spotkam.

Bohaterowie drugoplanowi krzywdzeni przez głównego
To się zdarza np. wtedy, kiedy postacie poboczne mimo dobrze skonstruowanych, ciekawych charakterów w razie jakiejś poważniejszej akcji "usuwają się w cień" żeby mógł wkroczyć Ten Główny. Albo kiedy postać pierwszoplanowa wykorzystuje pomoc innych, żeby samemu zbierać laury. To mnie denerwowało w Harrym Potterze, gdzie tytułowy bohater nie należał do najmądrzejszych i nie ukrywajmy - bez Hermiony i Rona (nie mówiąc o innych, którzy całe życie mu pomagali z ukrycia) daleko by nie zaszedł; mimo to nigdy nie stali się nikim więcej niż "przyjaciółmi Harry'ego".

Wylałam już swoje żale :D A Was co denerwuje w książkowych postaciach?? Dzisiaj post taki trochę śmietkowy, bo wzięłam się za czytanie książek, które w ogóle mi nie idą, mam jakiś kryzys :( poza tym odkryłam nową pasję czyli Mass Effect, która pochłania mi mnóstwo czasu poza pracą, wiem, wstyd :o

28 komentarzy:

  1. Dwa pierwsze podpunkty, które wymieniłaś również zawsze mnie bolą. Ilekroć widzę taką Mary Sue zaczynam marudzić, bo jednak nie lubimy idealności. I te szare myszki... zawsze można je spotkać w NA, gdzie jakimś cudem i tak interesuje się nimi największy przystojniak świata. Cóż!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ja nie wiem co gorsze :O na szczęście odkąd czytam mniej młodzieżówek to takich bohaterów coraz mniej :)

      Usuń
  2. Mnie najbardziej męczy numer 1... Czasem bohaterowie sa tak przerysowani że NIE MA OPCJI żeby ich polubić, wczuć się w ich sytuacje bo mamy wrażenie że to jakiś nierealny stwór. Tak samo nie przepadam gdy autorzy postanawiają wprowadzić do fabuły bohatera homoseksualnego który jest tak stereotypowy że aż boli :/ Kumpluje się tylko z laskami, chodzi z nimi na zakupki, maluje paznokcie i do wszystkich woła "Kochanieńki". DRAMAT.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akurat za wielu homoseksualistów nie spotkałam ale wiem o co chodzi, w ogóle stereotypy są takie meh :/

      Usuń
  3. Nie lubię szarych myszek :3

    OdpowiedzUsuń
  4. W zasadzie każdy z tych "modeli" o których wspominałaś jest denerwujący i w sumie nigdy nie wychodzi książce na dobre. Ale powiem Ci, że mnie stylizowanie kobiety na Mary Sue drażni najbardziej, zraziłam się do przesadnego kreowania tak bohaterki po jednym tomie o Dorze Wilk. Jasne, jest to pewna konwencja, ale mimo wszystko, takie chodzące niezalezne samowystarczalne ideały to po prostu zgroza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ja m.in przez to przestałam czytac młodzieżówki bo tam sie roi od merysujek, no szok, można przeciez stworzyć niezależną i ciekawą postać nie popadając w przesadę :o zauważyłam że raczej kobiety mają skłonność do pisania takich postaci

      Usuń
  5. Mnie najbardziej irytuje punkt trzeci, czyli brak spójności w kreacji bohatera. Ostatnią taką książkę którą mam w pamięci, a która mocno działała mi na nerwy, był Honor złodzieja, gdzie bohater to był zwykły drań bez zasad a autor mi mówił, że on jest honorowy.
    Punkt pierwszy czy drugi rzadko kiedy spotykam, nie trafiam z reguły na takie książki.
    A miłość do Mass Effecta rozumiem i podzielam. <3 Sama przeszłam całą trylogię i kocham. <333 Zagrałabym jeszcze raz. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Najgorsze, co może zrobić pisarz, to stworzyć bohatera wyidealizowanego - takiego, któremu wszystko się udaje (Mary Sue i jej męskie odpowiedniki). Bohater staje się wtedy nieludzki. Osobiście uwielbiam gdy szkicowane są wady postaci, albo drobne, niefajne, ale ludzkie przecież przyzwyczajenia - np. wycieranie kozy z nosa o dywan;) Postać nie może, za przeproszeniem, srać kwiatkami i pierdzieć perfumami Channel no 5 - a czasami autorzy tak ją szkicują, jakby myśleli, że postaci genialne i śliczne będą sprzedawać książkę lepiej, albo że czytelnikowi łatwiej przyjdzie się z nią zidentyfikować:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam, że na całe życie mam uraz do bohaterek książek dla młodzieży. Ściślej, do dziewczyn. Bo prawie zawsze taka dziewoja była głupia. Nigdy, przenigdy nie mogła poradzić sobie ze szkołą, zawsze jakiś nauczyciel się na nią "uwziął" i ją nękał (przeważnie szowinistyczny matematyk) i zawsze musiał pomagać jej w nauce jakiś przystojniak. Poza tym jeżeli taka parka gdzieś jechała, to zawsze facet prowadził ją w fascynujące miejsca i opowiadał ich historię, a ona tylko słuchała "łaaał, on tyle wie, on jest taki mądry!" Jakie to było smutne dla małej mnie, która w szkole miała same piątki i jakoś nie potrafiła dostawać gorszych ocen żeby dostosować się do modelu "normalnej dziewczyny". Oczywiście, był też typ kujona, ale to zawsze musiała być jakaś dziewczyna z problemami, nielubiana w klasie, dręczona, prześladowana itd. I wtedy przystojniak pojawiał się i pokazywał jej normalne życie ludzi, dzięki czemu mogła wreszcie dostać pałę z matmy i wejść ładnie w pierwszy schemat. Ale żeby bohaterka miała własne pasje naukowe, była zdolna i oczytana, a przy okazji nie była dziwnym przegrywem - no co ty, tacy ludzie nie istnieją... I jakieś biedne nastolatki pokroju mnie to łykają i wierzą, że tak musi być. Masakraaa. Dlatego chwała tym nielicznym książkom, które nie poddawały się tym schematom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAK dokładnie :O te schematy w ksiażkach/filmach młodzieżowych to jest to.. ale w pzypadku chłopców to też działało, osiłek=głupi prześladowca, nerd=tępak itd. Masakra

      Usuń
  8. Mnie osobiście najbardziej denerwują "szare myszki" i bohaterowie idealni. Po prostu scyzoryk mi się w kieszeni otwiera jak widzę tego typu kreacje. Jeszcze w przypadku tych ideałów brakuje mi tylko, żeby „srali oni tęczą”.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też bardzo nie lubię takich bohaterów, ale no co się poradzi? :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nic się nie poradzi niestety, ale jak się ponarzeka, to się lżej na sercu robi :D

      Usuń
  10. Z jednej strony zgadzam się z Tobą we wszystkich kategoriach nielubienia, z drugiej istnieje jedno ale. Jeżeli pisarz/pisarka spłodzi np. Mary Sue, ale przy całej jej schematyczności i niezaprzeczalnej marysuowatości da jej to coś, co wznieci cieplejsze dla niej moje uczucia, potrafię bohaterce wybaczyć należność do tej znienawidzonej w innym przypadku grupy.

    Szczerze mówiąc w ogóle mam większą tolerancję na beznadziejne postaci kobiece niż męskie, co wynika prawdopodobnie z tego, że wielu, bardzo wielu pisarzy ogółem nie radzi sobie z pisaniem dobrze zarysowanych postaci kobiecych ^^;

    OdpowiedzUsuń
  11. Numer jeden jest najbardziej irytujący ;o. Ostatnio zagłębiam się w romanse i czytam ich dość sporo. Momentami mam wrażenie jakbym czytała zlepek kilku książek z tego gatunku, bohaterowie i fabuła są powielani i do tego przerysowani. Na szczęście jest kilka perełek tego gatunku, ale większość autorów powinna najpierw popracować nad kreacją bohaterów i dopiero zabrać się za pisanie.

    OdpowiedzUsuń