Australia jest jednym z niewielu miejsc na Ziemi, gdzie jeszcze istnieje życie. Całą północną półkulę zniszczyła wojna nuklearna, a radioaktywny wiatr zmierza na południe. Nie ma nadziei na uniknięcie skażenia a jak przewidują naukowcy za kilka miesięcy na chorobę popromienną umrą ostatni ludzie. Zwierzęta co prawda wytrzymają trochę dłużej, ale w perspektywie kilku lat niemal całe życie na planecie wyginie. Pozostaje właściwie jedno pytanie - jak wykorzystać pozostały czas.
Ostatni brzeg jest nietypową powieścią z tego względu, że akcja sytuuje się zarówno przed jak i po apokalipsie. Na oczach bohaterów zginęły inne kontynenty, ale ich też spotka taki sam los. Widzimy jak różnie reagują na zbliżającą się zagładę: jedni imprezują, inni żyją tak, jak zawsze chcieli ale nie mieli odwagi, inni udają, że nic się nie dzieje. Peter ma żonę i malutką córeczkę i przygotowuje ogród na następny rok. Jest marynarzem i zostaje przydzielony na ostatni rejs do ocalałego amerykańskiego okrętu podwodnego pod dowództwem kapitana Towersa. Kapitan zostawił w USA żonę i dzieci, ale szuka odpowiednich prezentów, które wręczy im po powrocie. Moira pomaga rodzicom w gospodarstwie i jeszcze nie miała okazji wyjść za mąż czy pójść do pracy, więc stale imprezuje. Każda z tych postaci nie jest może wybitnie złożona, ale daje nową perspektywę dla nadchodzącego końca świata. Dużą rolę grają tu też ich wzajemne relacje, które zacieśniają się lub rozluźniają, ukazując ludzkie priorytety.
Muszę przyznać, że mną ta powieść wstrząsnęła. Zwykle w literaturze czy filmach tego typu jest jakaś garstka wybrańców, która przeżyła, jest jakaś nadzieja. Tutaj tego nie ma, wszyscy są równi. Nagle bardzo mało ważne staje się to, jakie masz stanowisko czy majątek, a najważniejsze opieka nad ukochanym zwierzakiem czy wygranie pierwszych w życiu zawodów. Shute pisze bardzo prosto, ale sugestywnie, co jakiś czas pozwalając wszystkim zapomnieć, że ich czas się kończy, żeby zaraz sprowadzić ich na ziemię i zapytać: po co się tak starasz skoro niedługo umrzesz?
Shute napisał Ostatni brzeg jako odpowiedź na II wojnę światową i zagrożenie nuklearne i w ówczesnych czasach na pewno robiła duże wrażenie (świadczy o tym adaptacja filmowa zaledwie 2 lata po wydaniu książki). Jednak nie wydaje mi się, żeby straciła na aktualności, może w niewielkim stopniu. Wojny toczą się dalej na całym świecie a jak wiemy z historii nie trzeba wiele żeby konflikt ogarnął pół świata. Poza tym współczesne czasy niosą inne zagrożenia dla życia na Ziemi takie jak skażenie środowiska czy przeludnienie. Nam, w przeciwieństwie do bohaterów powieści nie zostało kilka miesięcy życia bez nadziei na ocalenie, ale właśnie po to powstała ta książka: żebyśmy nie musieli nigdy stawać w obliczu tak wielkiej tragedii.