czwartek, 8 marca 2018

Ciężkie lądowanie w kosmicznym szaleństwie | Pył Ziemi, Rafał Cichowski

Od pewnego czasu czytam coraz więcej polskiej fantastyki, zwłaszcza sf młodych twórców i w większości przekonuję się, że kondycja naszej rodzimej literatury nie stoi na tak tragicznym poziomie jak jest to uważane w niektórych kręgach. Poza tym lubię odkrywać nowych autorów, na których kolejne książki czekałabym z niecierpliwością, więc bez dłuższego namysłu sięgnęłam po książkę Cichowskiego o intrygującym tytule, ciekawej okładce i zachęcającym blurbie. 

Akcja rozgrywa się w bardzo dalekiej przyszłości, w której z kosmicznego statku Yggdrasil przylatuje na Ziemię dwójka wysłanników, Lilo i Rez. Muszą odnaleźć legendarną Bibliotekę Snów i odzyskać informacje, które mogłyby ocalić życie pasażerom statku. Okazuje się, że nie jest to wcale takie proste, bo Ziemia nie jest takim jałowym pustkowiem jak sądzili, a różnorodność jej mieszkańców rozciąga się od prymitywnych plemion, poprzez wiktoriański Londyn, aż po miasto Aurorę, wyjęte z najśmielszych futurystycznych snów. Po drodze do Biblioteki pokonują różnorodnych przeciwników, zostają uwikłani w sprawę morderstw prostytutek, a nawet przeżywają śmierć! Brzmi jak szalona, świetna przygoda? Okazuje się, że nie.

Poszczególne pomysły same w sobie są ciekawe, jednak jest ich po prostu za dużo na tak cienką książkę, wszystko jest krótkie i chaotyczne, a czasem tak nielogiczne i nierealne, że aż strach. Nie mam nic przeciwko takim absurdalnym rozwiązaniom, ale w powieściach surrealistycznych albo onirycznych, nie w fantastyce naukowej. Może w tym autor bardziej by się sprawdził? Postacie w książce są zupełnie bez wyrazu, zwłaszcza główna para - w założeniu nadludzie, genetycznie ulepszeni, nieśmiertelni, a od pierwszych stron zachowujący się jak nastolatki na szkolnej wycieczce. Narracja prowadzona jest z perspektywy Reza, Lilo występuje w zasadzie jedynie jako dekoracja/ochroniarz. Mamy też kilkoro psychopatów, na czele z Jackiem Nothingiem, który przypomina mniej ciekawą wersję Sparrowa z Piratów z Karaibów. Szkoda, bo był w nim potencjał. Świetnie za to napisany jest fragment z Biblioteką i jej "przeglądaniem".

Na korzyść powieści przemawia styl autora, książka jest napisana naprawdę pięknie, przekleństwa nie rażą i ogólnie bardzo przyjemnie czyta się wszystkie opisy i nieraz przydługie komentarze narratora. Jak też wspomniałam, wyobraźnia pana Cichowskiego jest bardzo rozbudowana, musi jednak nauczyć się ją odpowiednio dawkować (i lepiej niech nie pisze sf bo to chyba nie jego gatunek), mieszanie konwencji jest spoko, ale w granicach rozsądku. Póki co Pył Ziemi przypomina mi takiego osiołka ubranego w piękną złotą uprząż i próbującego mi wmówić, że jest rumakiem.


Książkę przeczytałam dzięki portalowi

6 komentarzy:

  1. Zdecydowanie nie dla mnie :/ Nie brzmi jakoś szczególnie zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
  2. no, nie jest zachęcająca, raczej nie polecam

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam raczej kiepskie opinie na temat tej książki. Raczej nie przeczytam :( dzięki za szczers recenzję. Sama planuję wziąć się za polską fantastykę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o to od tej nie zaczynaj :) właśnie ja spotkałam skrajne opinie, na blogach raczej nieprzychylne ale już na lubimyczytać ma dobre oceny, mnie w każdym razie nie porwała

      Usuń
  4. Brzmi jak książka z potencjałem, szkoda, że zmarnowanym. Może w kolejnych pozycjach autora będzie lepiej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, bo facet ma wyobraźnię i szkoda, żeby się zmarnował :)

      Usuń