środa, 29 listopada 2017

Niewolnicy śmieci | Wszyscy na Zanzibarze, John Brunner

Miałam opory przed sięgnięciem po tę książkę. Jakiś czas temu czytałam Nowy wspaniały świat i nie miałam ochoty na kolejną dystopię, poza tym odrzucały mnie liczne pochlebstwa na temat ksiązki Brunnera i wątki polityczne, których nie lubię (bo ich zwykle nie rozumiem). Dzisiaj żałuję, że Wszyscy na Zanzibarze kurzyła się od miesiąca na półce. Dawno nie czytałam tak dobrej książki!

Pierwsze, co rzuca się w oczy po rozpoczęciu czytania to fragmentaryczna struktura ksiązki. W zasadzie można podzielić ją na cztery części: kontekst - przybliżenie świata przedstawionego w formie fragmentów artykułów i książek; świat tu-i-teraz - reklamy, programy telewizyjne, fragmenty rozmów, napisy na budynkach i wystawach sklepowych; na zbliżeniu - obrazki z życia ludzi, którzy nie są bezpośrednio powiązani ze sobą ani głównym wątkiem fabularnym; ciągłość - właściwa fabuła powieści, skupiająca się na dwóch głównych bohaterach. Wszystkie elementy układają się w jedną całość i nie można czytać tylko jednej częśći nie sięgnąwszy po pozostałe trzy. Mimo to książkę naprawdę szybko się czyta, sama nie wiem jak pochłonęłam te ponad 600 stron w kilka dni.

Najważniejszy w książce jest świat przedstawiony. Czytelnik staje przed przygnębiającą wizją przeludnienia, a ludzkość tonie w najróżniejszym śmieciu. Mam tu na myśli nie tylko stos niepotrzebnych przedmiotów, jednorazowych ubrań, narkotyków i innych używek. Ludzkie relacje są sztuczne, nie ma miłości, jedynie zazdrość i nienawiść. Jest za dużo ludzi, nie można mieć dzieci, a jeśli już dostaniesz pozwolenie, musisz robić testy na możliwość jakichkolwiek chorób - skoro ktoś już musi się rodzić, niech będzie jak najlepszej jakości. Test wykaże, że ktoś w rodzinie miał dodatkowy palec u stopy - poddajesz się sterylizacji. Urodzą ci się bliźnięta - jesteś publicznie upokarzany. Przyjęcie nie kończące się orgią jest uważane za nieudane, podobnie jak mała liczba partnerów seksualnych. To tylko przykłady tego, co czeka nas w czasach "rozwoju" i "postępu". Czy taka wizja świata nie brzmi tragicznie?

Wszyscy są coraz szcześliwsi, a przynajmniej tak im się wmawia. Żeby w końcu dostrzec piękno należy sięgnąć po jakąś pigułkę - spoksa albo odjazdynę. Lepiej nie wychodzić po zmroku, żeby nie trafić na zamieszki. Korporacje są tak bogate, że mogą kupić niewielkie państwo. Większość akcji toczy się w Stanach Zjednoczonych, ale mamy również przedstawione dwa inne, wymyślone państwa - Beninię w Afryce i azjatycki Yatakang. Beninia to kraj skrajnej nędzy, zupełnie niepodobny do mocarstw Europy czy Ameryki, ale jest też miejscem, gdzie mieszkańcy faktycznie odczuwają szczęście. Z kolei Yatakang słynie z eksperymentów genetycznych, których wyniki to pożądany kąsek dla ludzi na całym świecie. Dzięki takiej różnorodności Brunner pokazuje, jakie są konsekwencje zbytniego uzależnienia od techniki i gdzie tak naprawdę leży recepta na szczęście zarówno jednostek, jak i społeczeństw.

Na szczęście jesteśmy uratowani - akcja książki dzieje się w 2010 roku, który my już mamy za sobą. Przepowiednia Brunnera nie sprawdziła się - nie rządzi nami superkomputer a ziemia wcale nie jest przeludniona. Tylko czy na pewno całkowicie uniknęliśmy losu Wszystkich na Zanzibarze?


książka na stronie wydawnictwa

6 komentarzy:

  1. Musze przyznać że brzmi fantastycznie! Bardzo podoba mi się takie innowacyjne podejście do formy, zawsze miło jak coś pozytywnie zaskakuje. Trochę przerażająca ta wizja no ale na szczęście wiemy już że się nie sprawdziła ;) Dopisuje książkę do chciej-listy, może jak będe grzeczna to Mikołaj podrzuci mi ja pod choinkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo polecam, dla takiej ksiązki warto być grzecznym :)

      Usuń
  2. No proszę jakie zaskoczenie. Kolejny dowód na to, że nie warto ufać pozorom. Problem przeludnienia, brak miłości... Zapowiada się całkiem intrygująca lektura. Kto wie, może się na nią zdecyduję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie już prawie te pozory zmyliły, ale na szczęście nie do końca :) ksiażka świetna i zachęcam do przeczytania

      Usuń
  3. Mam książkę w planach, jak i większość Artefaktów, ale zamierzam tutaj zacząć od Hyperiona. "Nowy, wspaniały świat" sama czytałam w tym roku, i u mnie dystopii nigdy dość ;) Btw. bardzo fajna infografika ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się tak zbierałam do kupna Hyperiona że zabrakło w sklepach a na allegro chodzą po 80 zł :/ ale czytałam kilka Artefaktów i wszystkie były dobre, fajnie że Mag się wziął za taki projekt.
      heh, dziękuję :D

      Usuń