W
1845 roku dwa statki – Erebus i Terror – wypływają z angielskiego portu z
ekspedycją mającą na celu znalezienia bezpiecznego szlaku do Azji przez
Archipelag Arktyczny. Nigdy nie ukończyły swojej podróży. Ostatni raz były
widziane w 1845 roku przez załogi statków wielorybniczych, a po latach wypraw
ratunkowych i poszukiwawczych odnaleziono jedynie wzmianki dotyczące ich
dalszych losów. Wraki Erebusa i Terroru odnaleziono dopiero w (kolejno) 2014 i
2016 roku. Na podstawie dostępnych źródeł Dan Simmons stworzył własną wersję
opowieści o uwięzionych w lodzie statkach.
William Thomas Smith, They forged the last links with their lives': Sir John Franklin's men dying by their boat during the North-West Passage expedition, 1895 r. |
Z kart powieści po prostu wieje chłodem, autor świetnie opisał warunki panujące w Arktyce (a przynajmniej realistycznie, w końcu tam nie byłam). Temperatury sięgające około -70 stopni Celsjusza, brak świeżego pożywienia, wszędzie tylko śnieg i lód. Kolejne lata odbierają ludziom nadzieję, temperatura nie wzrasta i nie mogą płynąć dalej. W dodatku po pewnym czasie pojawia się nowe zagrożenie - lodowy potwór przypominający niedźwiedzia polarnego, który poluje na marynarzy. Atmosfera na statku jest gęsta, klaustrofobiczna, przesiąknięta smrodem ludzkich ciał i przygnębieniem, z kolei na otwartej przestrzeni pełna lęku i samotności. W obliczu tego wszystkiego widzimy stopniową degradację morale i charakterów, a jednocześnie zwierzęcą walkę o życie. To nie jest przyjemna książka. Pokazuje powolną śmierć ludzi uwięzionych w nieludzkich wręcz warunkach. Było mi bardzo smutno widząc jak bohaterowie, którzy przecież żyli naprawdę i być może spotkał ich taki właśnie los – umarli z dala od swoich bliskich, na tym mroźnym pustkowiu.
Historia przedstawiona jest z kilku perspektyw, m. in. stojącego na czele ekspedycji Johna Franklina, komandora Croziera, doktora Goodsira czy zwykłych marynarzy. Dzięki tak wielu punktom widzenia książka nie dłuży się no i możemy poznać różne reakcje ludzi postawionych w skrajnych sytuacjach. Poszczególne fragmenty różnią się też sposobem narracji, czasem przypominającym dziennik pokładowy, a momentami senne wizje. Autor ma bardzo przystępny styl i książkę czyta się szybko i z przyjemnością, natomiast na początku można być trochę skołowanym przez natłok marynistycznej terminologii.
Historia przedstawiona jest z kilku perspektyw, m. in. stojącego na czele ekspedycji Johna Franklina, komandora Croziera, doktora Goodsira czy zwykłych marynarzy. Dzięki tak wielu punktom widzenia książka nie dłuży się no i możemy poznać różne reakcje ludzi postawionych w skrajnych sytuacjach. Poszczególne fragmenty różnią się też sposobem narracji, czasem przypominającym dziennik pokładowy, a momentami senne wizje. Autor ma bardzo przystępny styl i książkę czyta się szybko i z przyjemnością, natomiast na początku można być trochę skołowanym przez natłok marynistycznej terminologii.
Elementy
fantastyczne są wplecione z wprawą i bardzo subtelnie, na zasadzie
niedopowiedzeń i nie grają tu pierwszych skrzypiec. Autor świetnie buduje
napięcie co sprawia że nie można oderwać się od książki (mimo jej pokaźnych
gabarytów). Mimo to jedna rzecz mi się nie podobała. Zakończenie, do którego
autor wprowadza legendy Inuitów (moim zdaniem trochę na siłę) jest bardzo
niedopowiedziane i nie gra z resztą książki, tak skrupulatnie napisaną. To nie
przyćmiewa na szczęście odbioru lektury, która była po prostu rewelacyjna.
Wydanie jest wzbogacone o kolorowe ilustracje przedstawiające m. in. obrazy i ikonografię obu statków, portrety członków załóg czy odnalezione podczas wypraw poszukiwawczych przedmioty. Natomiast bardzo mnie denerwował brak twardej okładki, co w przypadku tak grubej książki jest po prostu niezbędne. Wielokrotnie musiałam się nagimnastykować, żeby w miarę wygodnie czytać bez otwierania za szeroko, bo mój egzemplarz się prawie złamał :( Mimo to gorąco polecam, książka naprawdę warta przeczytania!
Dan Simmons ma bardzo specyficzny styl pisarski, zwłaszcza w książkach z pogranicza fikcji i rzeczywistości, jak chociażby w "Drood". Nie każdemu może on odpowiadać, i choć ja go lubię, nie czyta się go łatwo. "Terror" brzmi ciekawie, z pewnością po niego sięgnę, gdy znowu najdzie mnie faza na tego autora.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ania z ksiazkowe-podroze-w-chmurach.blogspot.com
mi się rewelacyjnie "Terror" czytało i "Drooda" tez mam w planach, ale pewnie później, bo na razie chcę się zapoznać z "Hyperionem". W ogóle coś czuję że Simmons będzie dłuższą znajomością :) szkoda że jego książki to głownie wielkie kloce, dosyć niewygodnie się to czyta
UsuńOsobiście "Hyperiona" uwielbiam, to jedna z najlepszych moim zdaniem książek s-f, ale rzeczywiście spora z niej cegła:)
UsuńJa właśnie zaczęłam czytać Hyperiona, ha! Cały zeszły rok marudziłam, że chcę go przeczytać i w końcu przystąpiłam do dzieła. :D To moje pierwsze spotkanie z autorem. Co do okładki Terroru, podobno mają niedługo wydawać w twardej z filmową okładką.
UsuńJeden z moich ulubionych autorów i jedna z najlepszych jego książek. Podobał mi się także Ilion, a wczoraj skończyłem Hyperiona i oczywiście zabrałem się za drugi tom czyli Upadek Hyperiona. Mnie osobiście duże objętości jego książek nie przeszkadzają, chociaż może dlatego, że czytam najczęściej na czytniku. Polecam Ci jeśli jeszcze nie spróbowałaś, może to dobry sposób na grubaśne tomiszcza :)
OdpowiedzUsuń