poniedziałek, 18 czerwca 2018

Tam, gdzie miarą człowieka jest okrucieństwo | Krwawy południk, Cormac McCarthy

Typowy bohater westernów jest szlachetnym dżentelmenem, który dzielnie walczy z Indianami i bandytami rabującymi podróżnych, pojedynkuje się tylko w samo południe, a po skończonej przygodzie odjeżdża w stronę zachodzącego słońca. w Krwawym południku takie postacie giną, nim wypowiedzą choćby zdanie, a w powieści króluje okrucieństwo, brud i mrok.

Dzieciak w wieku 14 lat ucieka od ojca i zaczyna szukać innego, lepszego życia. Zabijanie ma we krwi, a jego droga wiedzie przez wojsko, więzienie, ucieczki i mordowanie aż do zbieraniny najemników, wśród których znajdują się m. in. eks - ksiądz, sędzia, murzyn i były wojskowy. Ich przygody nie pozostawiają nadziei na to, że gdziekolwiek istnieje dobro. Gwałty, kłamstwa, oszustwa i zabijanie to ich chleb powszedni, do tego stopnia, że mordują wszystko, co się rusza. Książka McCarthy'ego  nie niesie pocieszenia - to podróż w zakamarki człowieczej natury, o których wolelibyśmy nie wiedzieć. Autor nie próbuje oceniać swoich bohaterów, jego powieść pozbawiona jest morału, natomiast szczegółowo analizuje anatomię zła.

Bohaterowie są surowi, tak jak surowe są pustynne przestrzenie Meksyku i Teksasu. Nie znamy ich myśli i psychiki, o ich charakterach świadczą jedynie czyny. Autor pokazał ludzi bez żadnych hamulców, którzy robią to, na co mają tylko ochotę i w jaki sposób przebiega ich degradacja moralna. Najbardziej istotną wydaje się postać sędziego, istnego demona w stylu adwokata diabła, który dopuszcza się najgorszych czynów, nie ponosząc za nie odpowiedzialności, przerzucając winę na kogoś innego i wygłaszając przy okazji filozoficzne kazania. Pozostali bohaterowie właściwie zlewają się w jedno, tym bardziej że przewija się ich naprawdę sporo przy dość krótkiej żywotności. Ciekawostką jest warstwa historyczna powieści - banda najemników z Glantonem i sędzią Holdenem mieli swoje rzeczywiste odpowiedniki, a autor osobiście odwiedził opisywane w książce miejsca.

McCarthy świetnie operuje słowem, chociaż opisów jest całkiem sporo to nie dłużą się, a są bardzo sugestywne. Największe wrażenie zrobiły na mnie (poza oczywiście opisami rzezi i tortur) opisy pustyni, które bardzo oddziaływały na wyobraźnię. Podobnie obrazowo i lirycznie opisane są wszelakie okrucieństwa, dlatego osoby o słabszych nerwach powinny poważnie przemyśleć lekturę. Mimo że powieść czyta się szybko w żadnym wypadku nie jest prosta w odbiorze. Symbolizm wprost wycieka z kart książki, pełno w niej nawiązań religijnych, biblijnych i filozoficznych. Niemniej uważam, że warto przeczytać Krwawy południk, to jest jedna z tych książek, które na długo zapadają w pamięci i o której myśli się przez długi czas po przeczytaniu.

Dwie rzeczy mi trochę przeszkadzały w lekturze. Po pierwsze, brak interpunkcyjnego oznaczania dialogów, czasem trudno było się połapać co kto mówi, ale z tego co wiem to cecha charakterystyczna autora. Po drugie, bardzo często pojawiające się hiszpańskie dialogi, których nie rozumiałam, tłumaczenia tez nigdzie nie było, a treści nie umiałam wywnioskować z kontekstu.

3 komentarze:

  1. Hmmm, taki nietypowy western, prawda? W końcu większość wygląda tak, jak to opisałaś we wstępie. Znaczy tych westernów książkowych, bo znając w życie tak to wyglądało w rzeczywistości - śmierć, brutalność, niesprawiedliwość, no i lejąca się krew, często bez powodu i bez sensu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no zaskoczyła mnie ta ksiażka własnie przez poziom okrucieństwa - wiadomo, że jak jest wojna to wojna, a walki z Indianami były krwawe, ale autor mógł dodać chociaż jednego "dobrego" :)

      Usuń